Chopok nie jedną ma twarz


Kolejny dzień naszej wyprawy zaczynamy ponownie po polskiej stronie granicy, tym razem w Muszynie. Zimny poranek podziałał na nas motywująco, żeby jak najszybciej zawinąć manatki i ruszyć w kierunku kolejnego celu, którym tym razem był Chopok.

Szczyt ten położony jest w Tatrach Niżnych, jest drugą co do wysokości górą tego właśnie pasma osiągając 2024m n.p.m. i jednym z większych ośrodków narciarskich na Słowacji. Na wierzchołek można dostać się od północnej i od południowej strony pasma. My wybraliśmy ten drugi wariant. Podjeżdżamy pod Górski Hotel Srdiečko, gdzie zostawiamy auto, pakujemy się, bierzemy plecaki i wchodzimy na szlak. Jest dość późna godzina, lekko po 11, kiedy zaczynamy naszą podróż w kierunku szczytu. Żółty szlak, który zaczyna się na dolnej stacji kolejki linowej, biegnie wzdłuż stoku narciarskiego, po czym wchodzi delikatnie w las.

Po pokonaniu krętej i miejscami dość stromej ścieżki w lesie, wychodzimy ponownie na stok narciarski i wydeptaną dróżką kierujemy się ku górze w międzyczasie przecinając szutrową drogę. Przed nami wznoszą się dwa budynki. Większy, po prawej stronie to stacja pośrednia kolejki na szczyt oraz hotel, który niestety lata świetności ma już dawno za sobą. Zdecydowanie mniejszy, po lewej stronie, to bar, który oferuje świetny widok na dolinę poniżej. Chcąc to wykorzystać, robimy sobie mały przystanek. Chwila odpoczynku na ławce, gryz kanapki, łyk wody, szybki rzut oka na mapę i ponownie jesteśmy na szlaku.

A przynajmniej tak nam się wydaje, gdyż żółty szlak schodzi lekko w dół, a my wchodzimy po kamiennych schodkach na szutrową drogę, która idzie równolegle do żółtego szlaku, lecz lekko w górę. I tutaj jest odcinek, na którym warto zwracać szczególną uwagę na oznakowania, gdyż rosnąca po prawej stronie kosodrzewina skutecznie maskuje wejście na dalszą część szlaku. Na tyle skutecznie, że my przechodzimy obok wejścia i musimy się do niego wracać. Jeśli nie czujemy się mocni kondycyjnie, jest możliwość pozostania na szutrowej drodze, która prowadzi do samego szczytu. Trasa trochę się wydłuży, ale nachylenie będzie mniejsze niż na żółtym szlaku.

Jak już odnajdujemy właściwą drogę, idziemy w górę po ścieżce w dużej mierze pokrytej większymi kamieniami, otoczonej kosodrzewiną, więc póki co widoki nie zachwycają. Mniej więcej w połowie podejścia roślinność rzednie, ale też nachylenie terenu rośnie. Ostatnie 150-200m wymaga już większego wysiłku (poniższe zdjęcie może choć trochę pokaże nachylenie stoku na ostatnim podejściu), ale ostatecznie docieramy do górnej stacji kolejki, gdzie zastaje nas silny i chłodny wiatr.

Chowając się przed wiatrem, wchodzimy do środka budynku, idziemy do restauracji znajdującej się na piętrze i zamawiamy zasłużone placki ziemniaczane oraz herbatę. Restauracja jest dookoła przeszklona, a sporo stolików znajduje się tuż przy oknach, dzięki temu podczas posiłków mamy świetny widok na otaczające nas góry. Po krótkim odpoczynku opuszczamy stację i udajemy się na właściwy szczyt Chopoka, który znajduje się na wschód od kolejki. Wygląda jakby był usypany z kamieni, natomiast samo podejście nie jest już trudnym zadaniem, dzięki wyznaczonej ścieżce.

Widok ze szczytu sprawia, że choć słońce powoli kieruje się ku zachodowi, my chcemy zostać na górze jak najdłużej. Ciężko powiedzieć czy to za sprawą powakacyjnego terminu, czy późnej godziny (lekko po 16), ale na szczycie zostaliśmy praktycznie sami. Z jednej strony widzimy doliny i pozostałe szczyty Tatr Niżnych, a z drugiej oddalone o około 25-30km szczyty Tatr Wysokich.

Ostanie wagoniki kolejki linowej wyjeżdżają ze stacji kierując się powoli w dół stoków. Zaraz po zatrzymaniu kolejki czuć jakby czas się zatrzymał. Surowe, zimne podmuchy wiatru, czerwona trawa, kamienne ścieżki i porozrzucane głazy, tworzą krajobraz opuszczonego i zapomnianego miejsca. Żegnamy się ze szczytem i rozpoczynamy zejście idąc w kierunku Deresze czerwonym szlakiem, po czym schodzimy kawałek niżej, żeby dostać się do szutrowej drogi. Nie jest ona oznaczona żadnym szlakiem, ale po kilku serpentynach łączy się z żółtym szlakiem, którym schodzimy w dół tak samo jak wchodziliśmy. Do samochodu docieramy przed 19 a więc chwilę przed zachodem słońca.

Nie będę przekonywać, że wejście na Chopok należy do najłatwiejszych, zwłaszcza jeśli chodzi o ostatnie podejście, które jest naprawdę strome. Z drugiej strony nie jest to też trudna technicznie góra. Tutaj liczy się kondycja. Są momenty, że trzeba zwolnić tempo, inaczej można wypluć płuca. Jest to góra, którą trzeba potraktować już bardziej na poważnie, jednak widoki wynagradzają cały wysiłek. Polecamy wejście od strony południowej, po pierwsze dlatego, że zdecydowanie bardziej popularne jest wejście od strony północnej, a my chcieliśmy uniknąć ewentualnych tłumów, a po drugie dlatego, że idąc tą trasą, dopiero na samym szczycie wyłaniają się odległe szczyty Tatr Wysokich, co tylko potęguje poczucie ogromu otaczającej nas przestrzeni.

Kącik praktyka:

 

  • Po południowej stronie Chopoka znajdują się 3 parkingi, z czego mają one odpowiednio 520, 340 i 90 miejsc parkingowych. Najmniejszy jest to parking podziemny i jest on dosłownie 50m od początku żółtego szlaku
  • Kolejka linowa na Chopok funkcjonuje przez cały rok, jednak przed przyjazdem zalecamy sprawdzenie godzin działania kolejki, gdyż może się to różnić w zależności od sezonu.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *