Kraj o wielu twarzach – czyli jak przywitała nas Ukraina


Tym razem ruszamy na wschód. Przyciągnęło nas do siebie trochę nieznane, tajemnicze, ale i ciekawe zarazem miejsce w Europie, które na pierwszy rzut oka z turystyką niewiele ma wspólnego. Lecz nic bardziej mylnego – czas na UKRAINĘ.

Granicę z naszym wschodnim sąsiadem przekraczamy w małej wsi Hrebenne położonej w województwie lubelskim. Wybór padł akurat na to przejście graniczne (Hrebenne – Rawa Ruska), ponieważ stamtąd najlepiej jest dojechać do Lwowa, który był pierwszym zaplanowanym przez nas miejscem do odwiedzenia. Na granicy warto uzbroić się w cierpliwość. Zazwyczaj przejściom granicznym towarzyszą ogromne korki, których nie sposób ominąć. Cała procedura przekroczenia granicy oraz ilość osób sprawdzających podróżnych, ich paszporty, a nawet zawartość pojazdów zakrawa o absurd. Nam podobno i tak się udało załatwić to sprawnie, ponieważ staliśmy na granicy „tylko” 3,5 godziny, co na przejściu w Hrebennem rzadko się zdarza.

Na sam początek warto wiedzieć, w której kolejce się ustawić – jedna przeznaczona jest dla wszystkich, a druga wyłącznie dla obywateli Unii Europejskiej. Teoretycznie, ta dla osób posiadających paszport UE porusza się szybciej, podróżni sprawdzani są w mniejszym zakresie, a nawet można liczyć na odrobinę serdeczności ze strony pograniczników. Cały czas należy mieć przy sobie dokumenty, bo nigdy nie wiadomo, w którym momencie i jakiej osobie będzie trzeba je okazać. Poza dokumentami, po Ukraińskiej stronie granicy musimy non-stop trzymać przy sobie specjalny „talon” z naszym numerem rejestracyjnym, który dostajemy od pierwszego sprawdzającego nas strażnika. Nawet nie myślcie o zapodzianiu go gdzieś, bo my odnieśliśmy wrażenie, że gdyby nie ten mały świstek papieru, pokazywany każdej kolejnej osobie, to tej granicy w życiu byśmy nie przekroczyli.

Po całej procedurze przekroczenia granicy ruszamy prosto do Lwowa. Zaraz po wkroczeniu na teren Ukrainy mamy wrażenie, że cofnęliśmy się w czasie. Nagle zrobiło się jakby ciemniej, każdy mijany budynek, o ile taki już się znalazł pośrodku niczego, odstrasza swoim wyglądem, a suche pola, które nas otaczają ciągną się w nieskończoność. Trochę czasu zajmuje nam dotarcie do pierwszej miejscowości, a i ona na pierwszy rzut oka nie zachęca do dalszego pobytu w tym miejscu. Po dwóch godzinach jazdy, nie najlepszej jakości drogami, w końcu dojeżdżamy do Lwowa. Zbliża się wieczór, więc czym prędzej kierujemy się w stronę naszego noclegu. Tego samego dnia udaje nam się tylko zrobić niewielkie zakupy w pobliskiej galerii i zwiedzić najbliższą okolicę, a serce miasta postanawiamy zostawić na jutro.

Z samego ranka wstajemy, pakujemy wszystkie rzeczy i ruszamy na rynek. Kiedy docieramy na miejsce czujemy się prawie jak w Polsce. Jak się potem okazało, a co było widać już we Lwowie, Ukraina jest krajem kontrastów. Przywitało nas piękne miasto, przypominające nasz polski Kraków, różniące się zupełnie od tego co zastaliśmy na początku przygody. Dla mieszkańców Ukrainy Lwów stanowi jeden z najważniejszych ośrodków przemysłowych, kulturowych czy też naukowych. O dużym znaczeniu tego miasta świadczy fakt, że aż połowa zabytków całego państwa znajduje się właśnie we Lwowie. Stary rynek, jako Historyczne centrum Lwowa, w 1998 roku został wpisany na listę Światowego dziedzictwa UNESCO. Spacerując jego uliczkami i mijając kolejne zabytki, pomniki, katedry czy kościoły spotykamy się z przeróżnymi grupami etnicznymi. Co chwila możemy usłyszeć inny język w tłumie otaczających nas ludzi, a różnorodność kulturowa widoczna jest na każdym kroku.

W samym Lwowie nie możemy pozwolić sobie na zbyt długi pobyt, ponieważ tego samego dnia czeka nas jeszcze długa droga w ukraińskie Karpaty. Mimo tego i tak udaje nam się dużo zobaczyć i dobrze poczuć panujący tu klimat, zwiedzamy tyle ile możemy. Na dłużej, postanawiamy zatrzymać się pod Operą Lwowską, której faktyczna nazwa to Lwowski Narodowy Akademicki Teatr Opery i Baletu im. Salomei Kruszelnickiej. Budynek mieszczący się w samym centrum miasta jest dziełem sztuki architektonicznej, a także rzeźby i malarstwa. Jego budowę rozpoczęto w 1897 roku, a już w 1900 roku miało miejsce jego uroczyste otwarcie, na którym wśród gości nie zabrakło Henryka Sienkiewicza oraz Ignacego Paderewskiego.

Poza miejscami o charakterze historycznym, w zawiłych uliczkach miasta czeka na nas dużo innych, „lżejszych” atrakcji. Wciąż mijamy kolejne restauracje z lokalnymi przysmakami, kawiarnie gdzie serwuje się przepyszne croissanty wraz ze świeżo paloną kawą (idealne na śniadanie), różne małe sklepiki z kolorowymi pamiątkami i rękodziełem oraz niezliczoną liczbę sklepów ze słodyczami. Warto tu zaznaczyć, że obowiązkowym miejscem do odwiedzenia jest sklep ze słodkościami Roshen, w którym każdy łasuch znajdzie coś dla siebie – różnego rodzaju cukierki, żelki, lizaki, czekolady i wszystko czego słodka część naszej duszy zapragnie. Niektóre wyroby tej firmy dostępne są również w polskich sklepach, polecamy spróbować.

Po obkupieniu się słodyczami i pamiątkami wsiadamy w samochód i zmierzamy na południe trasą europejską E471. Naszym kolejnym celem jest mała miejscowość Richka, która znajduje się w obwodzie zakarpackim, tuż przy paśmie górskim Borżawa. Sama droga jest dość przyjemna, jedzie się w miarę płynnie, na ulicy nie ma aż tyle dziur, ile zastaliśmy wcześniej, więc nie można narzekać. W między czasie postanawiamy zrobić sobie jeszcze króką przerwę i zjeżdżamy z głownej trasy zobaczyć jak wyglądają ustronne drogi Ukrainy. Docieramy do mostu nad rzeką Stryj, na którym panuje atmosfera rodem z ubiegłego wieku. W pobliżu zauważamy niewielką (niestety zamkniętą) świątynie, zza której wyłania się kapliczka i cmentarz. Takie połączenie jest dość powszechnym widokiem na Ukrainie – symbolizuje duże przywiązanie narodu do wiary.

Po drodze mijamy jeszcze kilka większych miejscowości, a po 4 godzinach jazdy dojeżdżamy do naszego noclegu skąd kolejnego dnia ruszamy w góry.

 

Kącik praktyka:

 

  • Jeśli macie możliwość, to zarezerwujcie sobie na Lwów cały dzień, jest to przepiękne miasto, które może dużo zaoferować
  • Jeżeli jedziecie do Lwowa samochodem, warto wyjechać jak najwcześniej, w samym centrum jest bardzo duży ruch i mogą być problemy z zaparkowaniem
  • Warto mieć przy sobie gotówkę, na rynku jest bardzo dużo stoisk z tanimi, ładnymi i często ręcznie robionymi pamiątkami

(Przybliżcie mapkę na Lwowie, gdyż mamy tam pozaznaczanych kilka punktów!)

 


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *